1. Wiktor Janukowycz - lider sondaży, pewny uczestnik drugiej tury, poparcie 28-33%
2. Julia Tymoszenko - liderka wśród pomarańczowych kandydatów, z szansą na finalny sukces, poparcie 18-22%
3. Serhij Tihipko - coraz populariejszy kandydat, jednak bez szans na drugą turę, poparcie w okolicach 9%
68849b60438933c1a9b80a587067a160jpg
4. Arsenij Jaceniuk - początkowo czarny koń wyborów, obecnie poparcie na poziomie 5%
5. Wiktor Juszczenko - praktycznie bez szans na reelekcje, poparcie w granicach 3-4%
Juz 17 stycznia będzie miała miejsce pierwsza tura wyborów prezydenckich na Ukrainie. Dobiega końca pierwsza i jak wszystko na to wskazuje ostatnia kadencja prezydenta Wiktora Juszczenki. Niegdysiejszy lider pomarańczowej rewolucji, bohater narodowy, cieszy się dzisiaj śladowym poparciem wśród ukraińskiego społeczeństwa (3-4%), a aż 80% ankietowanych deklaruje, że na pewno na niego nie zagłosuje. Niepopularność urzędującego prezydenta znacznie przekroczyła złe oceny jakie miał pod koniec 2004 roku Leonid Kuczma. Analitycy i komentatorzy podkreślają, że Juszczenko podczas swoich rządów nazbyt skoncentorwał się na walce politycznej z Julią Tymoszenko, swoją niegdysiejszą partnerką z pomarańczowego Majdanu, dymisjonując ją z funkcji premiera, powołując następnie na to stanowisko, zdawać by się mogło swojego największego wroga Wiktora Janukowycza, ponownie powołując Tymoszenko po przywróceniu pomarańczowej koalicji w Radzie Najwyzszej, oskarżajac ją w końcu o wszystko co złe na Ukrainie, o zdradę kraju itd. Pozytywne aspekty prezydentury (poprawne stosunki z Polską, starania o członkostwo Ukrainy w NATO i UE, polityka historyczna - kwestia upamiętnienia ofiar Wielkiego Głodu) były dalece niewystarczające w porównaniu z obietnicami z Majdanu.
Obecnie Juszczenko zdając sobie coraz bardziej sprawę z tego, że nie wygra wyborów, robi wszystko aby zaszkodzić Julii Tymoszenko. Pod koniec roku pojawiły się w Kijowie plotki, że w zamian za poparcie lokalnej administracji (gubernatorzy nominowani są przez prezydenta) w czasie wyborów dla Wiktora Janukowycza, ten w wypadku wygranej, powołałby Juszczenkę na urząd premiera, a jego partia Nasza Ukraina stworzyłaby koalicję parlamentarną z Partią Regionów. Prezydent i lider opozycji natychmiast zdementowali te pogłoski, ale scenariusz taki wskazuje, że w ukraińskiej polityce jest możliwe już niemal wszystko.
Spośród tzw. pomarańczowych kandydatów największe szanse na zwycięstwo ma urzędująca premier Julia Tymoszenko, która w drugiej turze (żadne z kandydatów nie ma szans na zwycięstwo w pierwszej) powinna zebrać głosy pozostałych „pomarańczowych”, którzy uznają ją za mniejsze zło niż Wiktora Janukowycza. Pomimo tego, że w równym stopniu zaangażowana była w „polityczną wojnę domową” z prezydentem Juszczenką, to właśnie ona wyszła z niej obronną ręką i pomimo bardzo silnego kryzysu gospodarczego, pozostaje najpoważniejszą, obok Janukowycza, pretendentką do najwyższego urzędu w państwie.
Paradoksalnie największym poparciem w sondażach cieszy się, największy przegrany pomarańczowej rewolucji – Wiktor Janukowycz. Niezmiennie wysokie poparcie uzyskuje na wschodzie kraju, jednak może mieć problem ze zgromadzeniem ponad 50% głosów w drugiej turze w skali całego kraju. Wszystko na to wskazuje, że jego wygrana bądź porażka liczona będzie w niewielkim procencie. Janukowycza dużo nauczyła lekcja z 2004 roku, stał się bardziej stonowanym politykiem, podszkolił ukraiński, nie jest już tak jednoznacznie prorosyjski, stara się zabiegać o głosy wszystkich Ukraińców. Czy taka strategia będzie się opłacała zobaczymy już niebawem.
Oprócz triumwiratu – Juszczenko, Tymoszenko i Janukowycz, w wyborach uczestniczy wielu pomniejszych kandydatów. Stałymi nazwiskami na karcie wyborczej będą: Petro Symonenko (4%) – lider komunistów, Ołeksandr Moroz (1-2%) – lider socjalistów czy Wołodymyr Łytwyn (2-3%) – lider Bloku Łytwyna. Kilkuprocentowe poparcie mają jeszcze Arsenij Jaceniuk i Serhij Tihipko.
Arsenij Jaceniuk jest niezwykle ciekawą postacią na ukraińskiej scenie politycznej. Mający zaledwie 35 lat Jaceniuk, obdarzony dwoma przezwiskami – „królik Bugs” oraz „kinder niespodzianka”, zdążył już piastować wiele poważnych funkcji państwowych, był wiceprezesem Narodowego Banku Ukrainy, ministrem gospodarki, spraw zagranicznych, pierwszym zastępcą sekretariatu prezydenta Wiktora Juszczenki czy w końcu przewodniczącym Rady Najwyższej. W 2009 roku został liderem nowej siły politycznej Frontu Zmian. Partia ta nie ma sprecyzowanego programu wyborczego. Początkowo Jaceniuk cieszył się dość znacznym poparciem w sondażach (w granicach 14-18%) z racji pewnego efektu nowości w ukraińskiej polityce, jednak źle poprowadzona kampania wyborcza spowodowała, że obecnie jedynie 5% ukraińskich wyborców chce na niego głosować, co zaprzepaszcza jego szanse na drugą turę.
Drugim kandydatem z kilkuprocentowym poparciem, z tendencją wzrostową w ostatnim czasie, jednak bez szans na walkę w drugiej turze, jest Serhij Tihipko. Był on prezesem Narodowego Banku Ukrainy, szefem sztabu wyborczego Wiktora Janukowycza w czasie wyborów w 2004 roku, po których wycofał się z czynnego życia politycznego. Powrócił w 2008 roku zostając doradcą premier Julii Tymoszenko, a w 2009 roku zgłosił swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich i został szefem partii Silna Ukraina.
W przeciwieństwie do roku 2004 , tegoroczne wybory prezydenckie na Ukrainie, nie wywołują już tak silnych emocji wśród społeczeństwa. Ludzie są zmęczeni polityką, zawiedzeni wszystkimi siłami politycznymi, niespełnionymi deklaracjami z Majdanu. Nie wierzą w żadną przełomową zmianę po wyborze nowego prezydenta. Jednak, może mało pocieszającym, acz znaczącym skutkiem pomarańczowej zmiany, jest fakt, że na kilka dni przed wyborami nie znamy ich zwyciężcy i nikt nie spodziewa się masowych fałszerstw podczas głosowania!!!
Obecnie Juszczenko zdając sobie coraz bardziej sprawę z tego, że nie wygra wyborów, robi wszystko aby zaszkodzić Julii Tymoszenko. Pod koniec roku pojawiły się w Kijowie plotki, że w zamian za poparcie lokalnej administracji (gubernatorzy nominowani są przez prezydenta) w czasie wyborów dla Wiktora Janukowycza, ten w wypadku wygranej, powołałby Juszczenkę na urząd premiera, a jego partia Nasza Ukraina stworzyłaby koalicję parlamentarną z Partią Regionów. Prezydent i lider opozycji natychmiast zdementowali te pogłoski, ale scenariusz taki wskazuje, że w ukraińskiej polityce jest możliwe już niemal wszystko.
Spośród tzw. pomarańczowych kandydatów największe szanse na zwycięstwo ma urzędująca premier Julia Tymoszenko, która w drugiej turze (żadne z kandydatów nie ma szans na zwycięstwo w pierwszej) powinna zebrać głosy pozostałych „pomarańczowych”, którzy uznają ją za mniejsze zło niż Wiktora Janukowycza. Pomimo tego, że w równym stopniu zaangażowana była w „polityczną wojnę domową” z prezydentem Juszczenką, to właśnie ona wyszła z niej obronną ręką i pomimo bardzo silnego kryzysu gospodarczego, pozostaje najpoważniejszą, obok Janukowycza, pretendentką do najwyższego urzędu w państwie.
Paradoksalnie największym poparciem w sondażach cieszy się, największy przegrany pomarańczowej rewolucji – Wiktor Janukowycz. Niezmiennie wysokie poparcie uzyskuje na wschodzie kraju, jednak może mieć problem ze zgromadzeniem ponad 50% głosów w drugiej turze w skali całego kraju. Wszystko na to wskazuje, że jego wygrana bądź porażka liczona będzie w niewielkim procencie. Janukowycza dużo nauczyła lekcja z 2004 roku, stał się bardziej stonowanym politykiem, podszkolił ukraiński, nie jest już tak jednoznacznie prorosyjski, stara się zabiegać o głosy wszystkich Ukraińców. Czy taka strategia będzie się opłacała zobaczymy już niebawem.
Oprócz triumwiratu – Juszczenko, Tymoszenko i Janukowycz, w wyborach uczestniczy wielu pomniejszych kandydatów. Stałymi nazwiskami na karcie wyborczej będą: Petro Symonenko (4%) – lider komunistów, Ołeksandr Moroz (1-2%) – lider socjalistów czy Wołodymyr Łytwyn (2-3%) – lider Bloku Łytwyna. Kilkuprocentowe poparcie mają jeszcze Arsenij Jaceniuk i Serhij Tihipko.
Arsenij Jaceniuk jest niezwykle ciekawą postacią na ukraińskiej scenie politycznej. Mający zaledwie 35 lat Jaceniuk, obdarzony dwoma przezwiskami – „królik Bugs” oraz „kinder niespodzianka”, zdążył już piastować wiele poważnych funkcji państwowych, był wiceprezesem Narodowego Banku Ukrainy, ministrem gospodarki, spraw zagranicznych, pierwszym zastępcą sekretariatu prezydenta Wiktora Juszczenki czy w końcu przewodniczącym Rady Najwyższej. W 2009 roku został liderem nowej siły politycznej Frontu Zmian. Partia ta nie ma sprecyzowanego programu wyborczego. Początkowo Jaceniuk cieszył się dość znacznym poparciem w sondażach (w granicach 14-18%) z racji pewnego efektu nowości w ukraińskiej polityce, jednak źle poprowadzona kampania wyborcza spowodowała, że obecnie jedynie 5% ukraińskich wyborców chce na niego głosować, co zaprzepaszcza jego szanse na drugą turę.
Drugim kandydatem z kilkuprocentowym poparciem, z tendencją wzrostową w ostatnim czasie, jednak bez szans na walkę w drugiej turze, jest Serhij Tihipko. Był on prezesem Narodowego Banku Ukrainy, szefem sztabu wyborczego Wiktora Janukowycza w czasie wyborów w 2004 roku, po których wycofał się z czynnego życia politycznego. Powrócił w 2008 roku zostając doradcą premier Julii Tymoszenko, a w 2009 roku zgłosił swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich i został szefem partii Silna Ukraina.
W przeciwieństwie do roku 2004 , tegoroczne wybory prezydenckie na Ukrainie, nie wywołują już tak silnych emocji wśród społeczeństwa. Ludzie są zmęczeni polityką, zawiedzeni wszystkimi siłami politycznymi, niespełnionymi deklaracjami z Majdanu. Nie wierzą w żadną przełomową zmianę po wyborze nowego prezydenta. Jednak, może mało pocieszającym, acz znaczącym skutkiem pomarańczowej zmiany, jest fakt, że na kilka dni przed wyborami nie znamy ich zwyciężcy i nikt nie spodziewa się masowych fałszerstw podczas głosowania!!!
Ciekawe, że 5 lat temu skandowano masowo "Precz Janukowycz!" a dziś jest on lideren sondaży. Przypomina to troche wygrana postkomunistów w Polsce w '93 roku, albo elekcję Kwaśniewskiego w '95 któremu nie przeszkodziła kariera robiona w PRLu. Podepnę to pod swoją tezę, że nie liczy się ideologia (albo przynajmniej nie liczy się dla większości społeczeństwa). Ludzie oczekują rzeczywistych działań (albo przynajmniej wydaje im się, że na tej podstawie głosują)oraz porywającej ideii, odnoszącej się do przyszłości, więc prawdopodobnie etos pomarańczowej rewolucji będzie miał w tych wyborach niewielkie znaczenie.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie jeszcze co Arsenij Jaceniuk aż tak zepsuł, że nie wykorzystał wysokiego poparcie na wstępnie i "efektu nowości", które mogłoby wyprowadzić go na szerokie wody polityki.
Jednak należy pamiętać, że w 2004 Juszczenkę nie poparło 80-90% Ukraińców, wschód kraju mimo wszystko opowiadał się za Janukowyczem. My, Polacy, którzy masowo popieraliśmy "pomarańczowych" mamy trochę skrzywioną perspektywę patrząc na pomarańczową rewolucję. A co do Jaceniuka, to rzeczywiście ciekawa postać i jej poświęcę swój następny wpis na blogu!!!
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że są rzeczy, których nie sposób przewidzieć:
OdpowiedzUsuńhttp://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7454801,Sierhiej_Tihipko_w_drugiej_turze_ukrainskich_wyborow_.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=856991
Nie dawałeś mu szans a wiele wskazuje że przejdzie do drugiej tury zamiast Julii!!!
Tak, też dzisiaj czytałem w GW. Choć wspomniano tam, że sondaże na Ukrainie są mało wiarygodne. Poza tym zostały opublikowane w rosyjskojęzycznej tv, która nie ma raczej większego interesu w promowaniu Julii Tymoszenko. No nie ma co spekulować! Wszystkiego dowiemy się już w niedziele, ale jestem raczej przekonany, że w drugiej turze z Janukowyczem powalczy raczej Tymoszenko niż Tihipko.
OdpowiedzUsuń