poniedziałek, 6 czerwca 2011
Rewolucja w Gruzji?
W Gruzji od 21 maja trwają demonstracje antyprezydenckie organizowane przez siły polityczne skupione wokół jednej z liderek opozycji Nino Burdżanadze. Jest mało prawdopodobne, aby miały doprowadzić do nowej rewolucji i odsunięcia od władzy Micheila Saakaszwilego.
Od zeszłej soboty (21 maja) trwają w Gruzji protesty społeczne organizowane przez siły polityczne skupione wokół jednej z opozycyjnych koalicji – Zgromadzenia Ludowego. Głównym podmiotem tego politycznego zgrupowania jest partia Ruch Demokratyczny-Zjednoczona Gruzja Nino Burdżanadze - byłej przewodniczącej gruzińskiego parlamentu w latach 2001-2008, jednej z liderek Rewolucji Róż w 2003 roku, do 2008 roku jednej z najbliższych współpracowniczek prezydenta Micheila Saakaszwilego, obecnie jego zagorzałej przeciwniczki.
Protesty, zapowiadane przez Nino Burdżanadze od kilku miesięcy, rozpoczęły się jednocześnie w stołecznym Tbilisi oraz w stolicy autonomicznej Adżarii – Batumi. Pierwszego dnia demonstracje w Batumi zgromadziły ok. 400 osób przed siedzibą państwowej telewizji i następnie wygasły. Znacznie więcej ludzi pojawiło się w Tbilisi (szacuje się, że początkowo w protestach wzięło udział do 10.000 osób). Demonstrujący tłum próbował wedrzeć się do siedziby telewizji domagając się równego dostępu do mediów dla przedstawicieli opozycji. Policja w celu rozpędzenia demonstracji użyła armatek wodnych, gazu łzawiącego i gumowych kul. Z każdym dniem liczba osób biorących udział w antyprezydenckich zgromadzeniach zmniejszała się. Protesty odbywały się przed budynkiem parlamentu na głównej arterii Tbilisi – alei Rustawelego, przed siedzibą Gruzińskiej Państwowej Telewizji oraz na Placu Wolności w centrum miasta.
Demonstrujący domagali się ustąpienia prezydenta Micheila Saakaszwilego
i przeprowadzenia przedterminowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Nino Burdżanadze stwierdziła, że w Gruzji panuje obecnie „neobolszewicka dyktatura”, niszczona jest demokracja, władze doprowadzają kraj do ruiny, a większość społeczeństwa żyje w ubóstwie. Zapowiedziała, że demonstracje będą kontynuowane aż do skutku, czyli aż do ustąpienia Micheila Saakaszwilego.
Do protestu przyłączył się skłócony z Burdżanadze Lewan Gaczecziladze – jeden z liderów Partii Gruzji, która również zapowiadała na drugą połowę maja demonstracje.
Z powodu osobistych animozji między liderami partyjnymi nie udało się skoordynować działań obydwu sił politycznych. Jednak Gaczecziladze zdecydował się na koncyliacyjny gest podając rękę i całując Nino Burdżanadze. Powiedział, że dawne spory muszą zostać zapomniane, gdyż celem jednoczącym opozycję powinno być pozbawienie władzy obecnego prezydenta. Politycy uzgodnili, że połączą siły i razem będą uczestniczyć 25 maja w proteście Partii Gruzji pod nazwą „Dzień gniewu”, który miał być ostatnim dniem rządów Micheila Saakaszwilego. Zgoda jednak nie trwała zbyt długo. Burdżanadze odrzuciła możliwość wspólnych protestów. Powodem było niejasne stanowisko w sprawie sposobu kontynuowania protestów jednego z liderów Partii Gruzji Irakliego Okruaszwilego (minister obrony u boku Saakaszwilego, później w opozycji do prezydenta, jako lider partii Ruch na Rzecz Zjednoczonej Gruzji, obecnie przebywa we Francji, jako polityczny azylant, w Gruzji skazany został na 11 lat więzienia), który zapowiedział powrót do Gruzji i nie wykluczył wykorzystania siłowych rozwiązań w walce o obalenie Saakaszwilego. Burdżanadze odcięła się od takich metod.
Sceptycznie wobec organizowanych przez Zgromadzenie Ludowe protestów odnoszą się partie tzw. umiarkowanego nurtu gruzińskiej opozycji. Liderzy m.in. Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego i Naszej Gruzji-Wolnych Demokratów Giorgi Targamadze i Irakli Alasania zaapelowali do obydwu stron sporu o dialog i nieeskalowanie konfliktu, aby uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi.
Sytuację w Gruzji ocenił w specjalnym oświadczeniu minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiej Ławrow. Stwierdził, że mamy obecnie do czynienia z narastającym odrzuceniem przez gruzińskie społeczeństwo „lekkomyślnej polityki wewnętrznej i zagranicznej Micheila Saakaszwilego”. Dodał także, że w Gruzji, której prezydent mieni się być demokratą są łamane prawa człowieka.
Po kilku dniach milczenia głos zabrał sam prezydent Micheil Saakaszwili określając protesty jednej z opozycyjnych partii mianem maskarady. Stwierdził, że odbywające się demonstracje są realizacją scenariusza napisanego w Moskwie i nie mają nic wspólnego z walką o demokrację. Po raz kolejny zarzucił Nino Burdżanadze, że jej działalność jest finansowana przez rosyjskie władze.
W nocy z 25 na 26 maja doszło do dość brutalnego spacyfikowania demonstrantów przez gruzińskie służby porządkowe. Protestujący chcieli zablokować możliwość odbycia się parady wojskowej, która miała mieć miejsce następnego dnia na alei Rustawelego w związku ze świętem niepodległości Gruzji. Pomimo tego, że protestujący nie stawiali oporu policja użyła siły.
W wyniku starć i przepychanek zginęły 2 osoby, 37 zostało rannych, a około 90 aresztowano. Nino Burdżanadze oświadczyła, że działania władz są „zbrodnią przeciwko ludzkości". Natomiast prezydent Saakaszwili tuż przed pokazem wojskowym stwierdził: „Gruzja zawsze z honorem odpowie na każdą prowokację”.
W demonstracjach w Gruzji bierze udział niewielka liczba ludzi oscylująca
w granicach kilku tysięcy. Wynika to najpewniej ze zniechęcenia większości Gruzinów, którzy nie wierzą w pozytywne rezultaty protestów (ostatnie odbywały się na wiosnę 2009 roku, uczestniczyło w nich ok. 20-40.000 osób i zakończyły się fiaskiem). Ponadto Nino Burdżanadze pozostaje niezbyt popularnym politykiem, mało wiarygodnym w oczach ogromnej części gruzińskiego społeczeństwa z powodu nagłej zmiany frontu politycznego (z pro na antyprezydencki), oskarżeń o korupcję oraz kontaktów po sierpniu 2008 roku z władzami Federacji Rosyjskiej (spotkanie w Moskwie z premierem Władimirem Putinem).
Jednak wśród gruzińskiego społeczeństwa panuje ogromne niezadowolenie z powodu trudnych warunków życia. Wysokie bezrobocie, inflacja, drożyzna, bieda są między innymi skutkami światowego kryzysu gospodarczego i przegranej wojny z Rosją. Większość Gruzinów nie znajduje wśród rozdrobnionej, podzielonej, nieposiadającej kompleksowego programu dla kraju, gruzińskiej opozycji swojej reprezentacji politycznej zdolnej do odsunięcia od władzy Micheila Saakaszwilego i skierowania państwa na ścieżkę rozwoju.
Wydaje się, że obecne protesty zakończą się kolejnym fiaskiem. Nino Burdżanadze bez poparcia innych partii opozycyjnych nie ma wystarczającej siły, aby osiągnąć cel, który założyła, czyli odsunięcie od władzy obecnego prezydenta. Jedyną szansą na kontynuowanie demonstracji jest eskalacja konfliktu i próby siłowego rozwiązania sporu. Rządy Micheila Saakaszwilego
i jego partii Zjednoczonego Ruchu Narodowego są praktycznie niezagrożone.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz